poniedziałek, 23 listopada 2020 Justyna Rudomina, Monika Jabłuszewska Aktualności biblioteki
10 listopada br. biblioteka Szkoły Podstawowej nr 2 im. Jana Pawła II w Suchym Lesie miała przyjemność gościć w swoich progach pana Roberta Gawła– Wielkopolskiego Kuratora Oświaty. Rozmowa z nim pozwoliła przybliżyć postać nowego kuratora dzieciom i młodzieży, poznać jego zainteresowania z czasów dzieciństwa i młodości.
Panie z Biblioteki: Pierwsze pytanie jest oczywiście związane z biblioteką i czytaniem. Jaka jest Pana ulubiona książka z dzieciństwa?
Robert Gaweł: Dzieciństwo i młodość to czas, kiedy wybierałem przede wszystkim książki marynistyczne i o tematyce wojennej – czyli takie, po które – przynajmniej wtedy – chętnie sięgali chłopcy. Trochę gorzej było z lekturami szkolnymi… Czytałem po prostu to, co mnie interesowało - stąd ulubioną lekturą szkolną stał się „Dywizjon 303” Arkadego Fiedlera. Tak naprawdę dopiero jako dorosły mężczyzna zacząłem wracać z powagą do lektur szkolnych – zwłaszcza lektur ze szkoły średniej. Pamiętam, jak w liceum trudno mi było przebrnąć przez „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. Dopiero gdy jako dojrzały człowiek odwiedziłem miejsca, w których toczy się akcja powieści, gdy pojechałem na dawne Kresy Rzeczypospolitej, ujrzałem małą wioskę Bohatyrowicze oraz grób Jana i Cecylii, gdy mogłem zobaczyć na własne oczy opisany przez Orzeszkową krajobraz – wtedy pojąłem, że to genialna książka. Często dojrzewamy do lektur szkolnych już po szkole. Co ważne – i mówię to jako historyk – nie można w pełni zrozumieć historii bez literatury. Nasze dzieje są pełne emocji, których nie przekaże nam żaden podręcznik. Emocje odnajdziemy dopiero w dziełach literackich.
Na zdjęciu [projekt: Z książką mi do twarzy – przyp. pań z biblioteki] pokazuję się z książką Pawła Jasienicy, jedną z moich ulubionych z młodości. Jasienica to pisarz, który przedstawił literacką wizję historii Polski, sfabularyzowaną, przemawiającą do wyobraźni.
Bardzo zachęcam do czytania – pogłębia myślenie i pobudza wyobraźnię. Bez czytania nie ma spokoju ducha. Dziś otaczają nas głównie obrazy – a to bardzo upraszcza nam świat.
PzB: Skoro mowa przy lekturach, to pozostańmy przy szkole. Który przedmiot szkolny lubił Pan najbardziej?
RG: Miałem dwa ulubione przedmioty: matematykę i historię. Matematykę przestałem lubić w szkole średniej, jakoś straciłem do niej sentyment. Ale do historii miałem go zawsze. Oczywiście początkowo wybierałem sobie z niej tylko to, co mnie interesowało – historię wojskowości i archeologię. Przez pewien czas myślałem nawet, żeby studiować archeologię (polska szkoła archeologiczna profesora Kazimierza Michałowskiego cieszyła się światową renomą, fascynował mnie ten człowiek), ostatecznie jednak wybrałem historię. Nie żałuję tego, ten przedmiot daje szeroką perspektywę oglądu świata.
Mimo że jestem humanistą, uważam, że matematyka jest młodemu człowiekowi niezbędna. Uczy nas myślenia strukturalnego, myślenia opartego na logice. Często humanistom brakuje logiki wypowiedzi, są one chaotyczne, nieuporządkowane. Uczniowie, nie buntujcie się przeciw matematyce – jest naprawdę królową nauk. I jeszcze jedno: grajcie w szachy!
PzB: A którego przedmiotu Pan nie lubił? A może nawet się bał?
RG: Nie przepadałem za wychowaniem muzycznym … choć bardzo lubiłem śpiewać. Ale nuty były dla mnie czarną magią. Dopiero z czasem oswoiłem ten przedmiot.
PzB: A muzyka była dla Pana ważna? Jakiś konkretny gatunek? Wykonawca?
RG: Moja młodość to lata siedemdziesiąte. Słuchałem muzyki rockowej – Deep Puprpe, AC/DC. Lubiłem także popularny wtedy Queen. Był także czas, kiedy słuchałem punk rocka, np. zespołów Sex Pistols, Brygada Kryzys czy Dezerter. Myślę, że to wiązało się nieco z buntem młodzieńczym, a także sytuacją polityczną przełomu lat 70. i 80. Punk rock pozwalał nam uwolnić emocje. Właściwie w muzyce obecnie nie dzieje się nic nowego, współcześni wykonawcy czerpią z lat 70. i 80 i poza stylem breakdance moim zdaniem nic nowego nie wymyślono…
PzB: Ulubione filmy z młodości?
RG: „Potop” Hoffmana. Niesamowita była też „Ziemia obiecana”. Lubię także „Gladiatora”. Jak widać, dominują filmy historyczne.
Kino odgrywa ważną rolę w popularyzowaniu literatury. Spójrzmy choćby na Tolkiena – kiedyś nie był aż tak znany (szczególnie w bloku wschodnim) i właściwie dopiero film „Władca pierścieni” spowodował ogromne zainteresowanie tym pisarzem.
PzB: Mamy obecnie w szkole taki projekt „Czworonożni przyjaciele”. Dzieci na pewno chciałyby wiedzieć, czy i Pan ma czworonożnego przyjaciela?
RG: Miałem. To był właściwie przyjaciel rodziny. Pies rasy „kandelbery”, czyli kundel po prostu [śmiech]. Tata, który był inżynierem-głównym mechanikiem w cukrowni w Gnieźnie, podczas kampanii buraczanej znalazł małego, brudnego pieska na przyczepie. Ktoś go po prostu wyrzucił. Ponieważ mama nie akceptowała zwierząt w domu, początkowo trzymał go u siebie w biurze. Po trzech tygodniach trafił jednak do naszego domu. Mały piesek wabił się Czika. Był z nami aż do swojej śmierci. Niestety psy żyją krócej niż ludzie i jest smutno, gdy odchodzą.
Ze zwierzętami kontakt miałem także na wsi u mojej babci, u której spędzałem wakacje. Jeździłem też konno.
PzB: Dziękujemy za poświęcony nam czas i prosimy o wpis w księdze pamiątkowej oraz odręczny rysunek dla naszych uczniów.
Wywiad przeprowadziły panie z biblioteki
Justyna Rudomina i Monika Jabłuszewska